wtorek, 16 września 2025

[KP] Gdyby przyszłość wiedziała, co ją czeka, nigdy by nie nadeszła

Cisza zawsze była przywilejem zarezerwowanym na specjalne okazje. Dom rzadko kiedy zostawał pusty, ulice wrzały od zgiełku towarzyszącym czarom, zarówno tym prawdziwym, jak i przekłamanym, skierowanym do niemagicznych turystów ze Stanów i Europy. Pamięta ciepłe dłonie starszej siostry zaplatającej warkocze z jej grubych, nieposkromionych włosów i głos babki opowiadającej historie z młodości, opisującej korytarze Uagadou, wspominającej powiew wiatru podczas żeglugi oraz odciski na stopach towarzyszące pieszym wędrówkom. Chłonęła te opowieści z takim zawzięciem, że czasem miała wrażenie, iż mogłaby się nimi zachłysnąć, tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz wciągnęła w nozdrza duszący zapach Palo Santo. Magia otaczała ją od dziecka, głośna, oszałamiająca, pełna ludowych wierzeń i symboliki. Rodzina stanowiła filar jej jestestwa, powiązania międzyludzkie i historie przodków tworzyły skomplikowane nici, z których sprawne ręce mogły tworzyć czary. Przeszłością była karmiona od małego, przyszłość odnalazła ją sama.

Leire Peña
Gromoptak — VII rok — Ur. 25 września w Catemaco w Meksyku — córka czarownicy półkrwi i mugolaka — druga z czworga dzieci — magia rytualna, wytwórstwo magiczne, wróżbiarstwo, astronomia — magia bezróżdżkowa – jasnowidz, o czym wie jedynie garstka osób — patronusem ryś rudy — boginem zegar wskazujący godzinę 5:43 — temperamentna, 11-calowa różdżka z akacji z rdzeniem z pióra memorteka
Jej ulubioną czynnością jest wystawianie twarzy przez okna najwyższych wieży zamku, by móc poczuć wiatr smagający ją po policzkach. Często chodzi boso, szczególnie na zewnątrz, twierdząc, że ludzie mają w zwyczaju doceniać miękkość trawy dopiero w zimę, gdy jest poza ich zasięgiem. Lubi patrzeć w gwiazdy, dłubie w ziemi i zbiera znalezione przy obrzeżach lasu kości poległych zwierząt. Fascynują ją historie przodków tych, którzy zechcą się z nią nimi podzielić, pragnąc przełożyć je na własne życie, z którego już w dzieciństwie postanowiła czerpać pełną piersią.

Uważność w zapamiętywaniu doświadczeń innych pozwala jej zrozumieć, czemu ludzie mają w sobie hamulce zatrzymujące potencjał. Strachy zasiane przez duchy przeszłości, dzieciństwo, od którego próbują się odciąć. Dosięga ją wtedy uczucie odosobnienia, bo ma wrażenie, że jest jedyną osobą uciekającą nie przed tym, co było, a tym, co dopiero będzie. Może dlatego w geście obronnym czasem śmieje się zbyt głośno, empatię przewleka nieporadną szczerością, którą niektórzy odbierają jako atak oraz bez zastanowienia zdarza się jej gadać, co ślina na język przyniesie. Czasami nieobecnym wzrokiem rozgląda się po otoczeniu, desperacko próbując poskładać elementy układanki. Co się już wydarzyło, a co dopiero wydarzy?


Cześć, mam nadzieję, że taka panna się tu przyjmie. Przygarniemy przyjaźnie, miłostki (raczej z dziewczynami, ale może jakiś męski ex też by się znalazł?), nemesis i wszystko pomiędzy. Można pisać tu lub na maila: szatanborowik@gmail.com. Cytat autorstwa Urszuli Zybury.
Jakby ktoś chciał przejąć rodzeństwo Leire, to również zapraszam!

10 komentarzy:

  1. Cześć! Ja już pisałam, że podoba mi się karta postaci, jest zgrabnie opisana i idealnie zgrywa się z kreacją. A gdybyś chciała tę kreację przenieść na wątki, to możesz odezwać się do któregoś z moich chłopaków. Wprawdzie żaden nie nadaje się na ex, i nie bardzo mam jak zaoferować wątek damsko-damski, ale polecam się jako opcja "B" do codziennego, nieromantycznego wątku.

    Rowan, Darren & Glenn

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, miło słyszeć co do stylu, szczególnie, że ostatnio zardzewiałam.

    No to teraz mi dałaś zagwozdkę! Na Rowanie mam najwięcej wątków, więc Darren wydaje się mniej uwikłany w różnego typu relacje. Natomiast też się zgadzam z tym, że z Rowanem mamy więcej możliwości. Nie wiem tylko, czy chciałabym iść w relację love-hate, bo mam już taką z Gen, i rywalizację z Caiden, więc trochę za dużo wątków podobnego typu. Dodatkowo Rowan jest dość próżny i wybiórczy, Leira może wydawać mu się zbyt ekscentryczna, żeby zajmował sobie nią głowę na dłużej. Dlatego zastanawiam się jak ich powiązać "z przymusu".

    Może mieli za zadanie uprzątnąć trzy dzwonnice w ogrodach Ilvermorny i gdy akurat znajdowali się oboje w ostatniej z nich, jakiś żartowniś zamknął za nimi magicznie drzwi? Co prawda to nie pomysł na relację, a pomysł na wątek, ale możemy zobaczyć w ten sposób, jak rezonują postaci. Mój pewnie będzie uważał Leirę za dziwaczkę, i może to spotkanie zweryfikuje jego uprzedzenia... co Ty na to?


    Rowan

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Twoja Pani z pewnością zdobyła moją sympatię, jestem ciekawa jak uda Ci się ją rozwinąć w przyszłości.
    Już się deklarowałam na chacie, że z pewnością znajdę miejsce na wątek i tego się oczywiście trzymam, więc zapraszam do którejś z moich Pań. Nie będę ukrywała, że wolałabym coś pokombinować z Gen, bo nawet udało mi się w głowie wykiełkować zalążek pomysłu na relację :D
    Znacznie lepiej ustala mi się takie kwestie mailowo, jeśli jesteś zainteresowana wspólną burzą mózgów odezwij się :)
    vulnerasanenturgirl@gmail.com
    Tymczasem życzę wielu wspaniałych wątków i dobrej zabawy!


    Genevieve & Ophelia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, fajna kreacja, eteryczna i osobliwa. Mam nadzieję, że odnajdzie się idealnie w mistycznym Ilvermorny. Witaj na blogu!

    Chani

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Cudowna ona, poważnie; jej uważność i radość z
    "drobnostek" jest rozczulająca. Gdybyś chciała, a mam nadzieję, że byś chciała - zapraszam do mnie. Jest tyle opcji. :))
    Amara Tsvetan

    OdpowiedzUsuń
  6. [hej! W pierwszej chwili, patrzac na zdjecie, myslalam że to chlopak ^^ ale nie. Karta krótka acz treściwa i dobrze się ją czytało. Samych wątków i powiązań. Baw się z nami dobrze ;)]

    Tsubaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Wysłałam maila. :)

    Amara Tsvetan

    OdpowiedzUsuń
  8. Poruszała się spokojnie, jakby jej stopy sunęły po powierzchni wody, a szaty miękko opadały przy każdym kroku. Ciężka, złota biżuteria migotała w świetle lamp, a powietrze wypełniał subtelny zapach słodyczy i piżma - coś, czego nikt nie potrafił dokładnie uchwycić, a jednak wszyscy odczuwali. Kilku uczniów pamiętało ją sprzed lat, kiedy była jeszcze zwykłą dziewczyną w szkolnym mundurku, niepozorną i łatwą do przeoczenia. Teraz wyglądała inaczej, każdy jej gest przyciągał spojrzenia. Wyuczona perfekcja? Czy strach? Sama nie wiedziała.
    Przygotowywała się do swoich pierwszych zajęć dość długo, chcąc ukryć wszystko, zatrzeć wszelkie ślady normalności, która na nią spłynęła kilka miesięcy temu.

    Dla niemagicznych wyglądałaby jak postać z bajki - Esmeralda albo inna księżniczka z legend snutych w romskich kuchniach i salonach, przesadnie piękna i nieautentyczna. Hollywoodzka karykatura dawnej chwały ich ludu. Czarodzieje nie znali takich obrazów. Nie wiedzieli, że czarownica może przybrać formę snu, że w ruchach człowieka i spojrzeniu może ukrywać się historia i baśń jednocześnie. Dla nich Amara była tą magią - w subtelnym ułożeniu ramion, w sposobie, w jaki pochylała się nad kartami, w głębokich spojrzeniach i uśmiechach, do których wróciła po latach. Kiedyś nienawidziła matki za te lekcje kłamstw, dzisiaj była jej jednak za to wszystko wdzięczna. Ta smętna charłaczka, ucząca dziecko rozstawiania kart zamiast czytania prawdziwych książek, właśnie ratowała jej skórę.

    Klasa słuchała jej uważnie, zaciekawiona stylem bycia nowej nauczycielki i jej egzotyczną europejską manierą, której nie wytraciła mimo życia w Stanach. Cisza była przesycona szelestem kart i cichymi westchnieniami. Każdy gest uczniów stawał się częścią powolnego rytuału, w którym bzdurna codzienność przedmiotu wybieranego przez nielicznych i magia przenikały się bez wyraźnej granicy. Dziś wszyscy znajdowali się w jej cygańskim namiocie; dzisiaj znowu - jak kiedyś przed niemagicznymi klientami, roztaczała swoją sieć kłamstw i pięknych opowieści.

    Jej wzrok zatrzymał się na jednej z uczennic. Mgła w jej oczach była gęsta, jakby patrzyła przez czas i przestrzeń, dostrzegając coś niewidocznego dla innych. Rozkojarzenie, delikatne napięcie ramion, płytki oddech. Amara poczuła cień własnego dzieciństwa. Wspomnienie uderzyło w nią niespodziewanie, woda zebrała się, a nogi powoli traciły grunt.

    Dziesięć lat wcześniej była jeszcze dzieckiem, skulonym w rogu gabinetu Ministerstwa Magii. Świece migotały w półmroku, rzucając na ściany roztańczone cienie. Pergamin szeleszczał pod palcami dorosłych. Przewodniczący Komisji Bletchley i centaur, którego imienia nie znała, prowadzili rozmowy, które brzmiały jak echo świata dorosłych - poważne, zdystansowane. Kobieta-duch, którą widziała na portretach na korytarzu, owinięta w szal, mrugała powoli, oczami pełnymi mglistych wizji.

    - Dobrze, dziecko… - głos Bletchleya zabrzęczał przy jej uchu nienaturalnie. Mężczyzna przyłożył różdżkę do jej czoła. - Pokaż nam, co widzisz.

    Zaklęcie legilimens przepłynęło przez jej myśli jak mgła w porannym świetle, odsłaniając obrazy, które jeszcze nie istniały. Wizje spłynęły na nią falami: najpierw był zapach - ciepły, trudny do określenia, i dźwięki jakiejś romskiej pieśni. Potem przyszły obrazy: dzieci biegające po przestrzeniach, które dopiero miały się pojawić, miejsca niewidzialne dla obecnych, ludzie, których znała jako dorosłych, teraz niewinni w wizjach. W tle wciąż grała muzyka, synchronizując się z obrazami w sposób, którego nie dało się wytłumaczyć.

    Ciało Amary reagowało na obrazy jak instrument. Każdy oddech dzieci, które miały stać się dorosłymi, każdy zbliżający się fragment wydarzeń ujawnionych przez dar wypełniał ją miękkim rytmem. Matka - charłaczka, nigdy nie-czarownica - pojawiła się w myślach z lekkim uśmiechem, przedstawiając ją różnym ludziom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bletchley komentował wszystko, co widział, cicho i beznamiętnie, sunąc wzdłuż myśli dziecka. Pamięć przyniosła ciche echo wcześniejszych lat. Matka prowadziła ją do podróżujących z campingu, którym sama wróżyła, a Amara spędzała czas z dziećmi. Tego wieczoru zasnęła w cieniu namiotu. We śnie pojawiły się obrazy - zapach benzyny, lekki chłód powietrza i cichy rytm melodii, która później miała rozbrzmieć. Zobaczyła chłopca. Jego sylwetka przesunęła się na skraj stołu i roztrzaskała na drewniane fragmenty. Dwa dni później został potrącony przez auto. Muzyka grała w radiu tak głośno, że początkowo zagłuszała krzyki, na tyle, by matka, która słuchała wcześniej o śnie od córki, mogła to usłyszeć i zrozumieć, jaki dar otrzymało jej dziecko.

      W końcu wspomnienia opadły, pozostawiając w niej lekkie mrowienie - echo świata, który kiedyś wypełniał całe jej życie. Teraz, w klasie pełnej siedemnastolatków, Amara patrzyła tylko na nią. Mglisty wzrok przywołał całą przeszłość.
      Rozmowy rozbawionych nastolatek w klasie zdawały się przyspieszać bicie jej serca. Każdy szept, każde przesunięcie karty wydawało się rezonować z dźwiękami sprzed lat. Amara poczuła, że wszystko - zapach, obraz, dźwięk, dotyk - splata się w jedną, niedostępną dla innych symfonię. I choć jej dar odszedł, w tej chwili rozpoznała jego pogłos w każdym oddechu dziewczyny.

      Zamknęła oczy, pozwalając, by każda nuta przeszłości przeniknęła jej ciało - miękkie, pulsujące drżenie różdżki na czole, echo dziecięcych kroków, szept świateł w półmroku gabinetu, wszystkie drobne detale splecione w jednym, ulotnym rytmie.

      Woda opadła.

      Kiedy spojrzała ponownie, mglisty wzrok nadal był tam - cichy znak, że to wszystko nadal istnieje, że rytm nie zniknął wraz z odejściem jej daru. Amara uśmiechnęła się lekko, poprawiając szatę.
      Zbliżyła się do dziewczyny i lekko położyła rękę na jej ramieniu - prosty gest, niemal neutralny, a jednak wystarczający, by poczuć subtelne napięcie. Uczennica poruszyła się niepewnie, a Cyganka zatrzymała się i przez chwilę patrzyła na nią w milczeniu.
      Zastanowiła się, jak zacząć. W końcu odezwała się cicho, prawie szeptem:
      - Cz-czy coś zobaczyłaś… w tych kartach?

      Dziewczyna spojrzała na nią, a mgła w jej oczach przesuwała się powoli.


      (przepraszam za chaos, jednak musze sie rozpisac! :DDDD)

      Usuń
  9. Ja w razie czego nie odpowiadałam już na komentarz odautorski, bo nie mam nic więcej do dodania, ale cierpliwie sobie czekam na rozpoczęcie wątku od Ciebie :D. Powodzenia! W tym samym czasie nadrabiam swoje tyły.

    Rowan

    OdpowiedzUsuń

© Szablon stworzony przez LeChat dla Ilvermorny Castle · Technologia: blogger · Obowiązujący kanon na blogu: HP