poniedziałek, 19 maja 2025

[miejsca] Dom nie jest tam, gdzie mieszkamy, ale tam, gdzie kochamy i jesteśmy kochani

Whitby, Anglia
Whitby zawsze było inne — nawet dla mugoli. To miasto, gdzie mgła nie znika o świcie, tylko czeka, zupełnie jakby była żywym stworzeniem, które czuwa nad klifami. Mówi się, że nocą, gdy morze uderza o skały, słychać nie tyle szum i uderzenia fal, co lamenty nieumarłych. Dla czarodziejów miejsce to od dawna owiane jest złą sławą, a jednak rodzina Thorne mieszka tu od pokoleń. Posiadłość rodzinna była zamieszkała już w XVII wieku przez Yuberta Thorne’a, alchemika i żeglarza, który wiosną 1654 roku zaginął na morzu. Od tej chwili nie pojawił się już nigdy, jego ciała nigdy nie wyłowiono ani nie znaleziono w ciemnych odmętach wody — ale raz w roku, nocy ponoć widać cień jego sylwetki, stojącą na brzegu, jakby nasłuchiwała. 

Na przestrzeni lat pojawiały się inne historie i legendy. O kobietach o jasnych włosach, które spacerowały po plaży w czasie sztormu, nie zostawiając śladów na piasku. O ciemnych statkach bez załogi, które przybijały do brzegu tylko raz — gdy ktoś miał umrzeć. O czarnych różach, które rosły wśród skał i kwitły krwią. Najdziwniejsze jednak były opowieści o dzieciachCzasem w Whitby rodziły się dzieci, które nie płakały. Ich matki mówiły, że zamiast łez miały w oczach srebrny blask. Nie chorowały, nie marzły, i zawsze wiedziały, kiedy ktoś umiera. Zazwyczaj znikały, zanim skończyły siedem lat. „Morze je zabierało” — mawiali ludzie.

Ostatnia taka historia wydarzyła się w roku 1991. Burza, jakiej nikt wcześniej nie widział, rozdarła niebo nad Whitby. Wtedy, w starym domu na klifie, przyszło na świat dziecko. Dziewczynka, która nie krzyczała i nie płakała. Zrodzona w ciszy i ciemności. Jej matka miała włosy jak księżyc i oczy jak lustro. Mieszkańcy szeptali, że zmarła przy porodzie, ale prawda była zupełnie inna. 

Dziś dom Thorne’ów nadal stoi na klifie, zamknięty i zabezpieczony zaklęciami. Mugole widzą tam tylko ruinę — spaloną, porośniętą bluszczem. Ale czarodzieje wiedzą, że wciąż bije w nim źródło mocy. Czasem, gdy księżyc jest pełny, można dostrzec światło w najwyższym oknie. Białe, drżące, jakby ktoś czytał przy świecy stare księgi. Niektórzy mówią, że to duch Yuberta Thorne’a. Inni — że ktoś wrócił po jego dziedzictwo. Są też tacy, którzy przysięgają, że widzieli kobietę o srebrnych włosach i oczach jak rtęć, stojącą na klifie, patrzącą w morze. Być może była to Vipera, która raz w roku przyjeżdża do Whitby, na kilka dni, na urodziny ojca.

Ilvermorny, kwatera
Kiedy pierwszy raz weszła do swojej kwatery, nie zachwyciła ona jej swoim widokiem. Była stanowczo za jasna, dominowały w niej beże i kremowe kolory, których Vipera nie była fanką. Z każdym kolejnym dniem to miejsce jednak się zmieniało; kolory stawały się coraz ciemniejsze, zaczęła dominować tu czerń i szkarłatna czerwień, które zdecydowanie były jej ulubionymi kolorami. Ściany zostały wyłożone czarnym drewnem i księgami, w powietrzu unosi się zapach bursztynu i starego pergaminu. Na parapecie rosną srebrne lilie — magiczne kwiaty, które kwitną tylko w świetle księżyca. Ma tam biurko z ciemnego dębu, szafę pełną pergaminów, kilka zaklętych świec i ogromne okno, przez które widać mgły nad górami. Dalej jest wgłębienie prowadzące do sypialni. Unosi się tu zapach słodkiego bzu pomieszanego z agrestem. Dominują tu ciemne kolory, a w oczy rzuca się szkarłatna pościel i baldachim tej samej barwy.

To miejsce jest jej azylem, jedynym, które nazwała domem. Czasem mówi, że ten pokój ma puls — jakby oddychał razem z nią. To tutaj odnalazła błogi spokój. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Szablon stworzony przez LeChat dla Ilvermorny Castle · Technologia: blogger · Obowiązujący kanon na blogu: HP