

Jej obecność była jak światło księżyca na wodzie — piękna, zimna, i nigdy nie należała do nikogo.
Potomkini Carmilli Sanguiny, czystokrwista wampirzyca. Ponoć urodziła się we Wiedniu, nie wiadomo jednak w którym roku. W 1989 roku przybyła do Whitby, badaczka eliksirów i lingwistka, zajmowała się tłumaczeniem starożytnych tekstów o transmutacji duszy. Była piękna, eteryczna, o chłodnej cerze i oczach zahaczających o szkarłatną barwę, w których widać było ślady innej natury. Lunara była ich ostatnią dziedziczką — olśniewającą, niebezpieczną i zupełnie niepodobną do istot, które mordowały, by przetrwać. Ona potrafiła panować nad głodem, była znakomita w samokontroli. Była chłodna, wyrafinowana i niepokojąco spokojna. Mówiła zawsze cicho i nie okazywała emocji, a jednak emanowała magnetyzmem, który przyciągał ludzi — i czarodziejów — jak ćmy do ognia. Krążą plotki, że Lunara za wszelką cenę chciała przedłużyć swój wampirzy ród, w każdym z krajów Europy zostawiając swojego potomka.

Wierzył w porządek, w logikę i w prawo.
A jednak całe jego życie było dowodem na to, że miłość łamie każde z nich.
Ród Thorne’ów pochodził z północnej Anglii, z linii konserwatywnych czarodziejów znanych z alchemii, run i zaklęć ochronnych. Byli surowi, moralni i obsesyjnie przywiązani do czystości krwi. Lucien był typem człowieka, który wszystko analizuje i niczego nie czuje zbyt głęboko — dopóki nie poznał Lunary. Kiedy ją stracił, zamknął się w sobie. Nie mógł jej nienawidzić, ale też nie potrafił przebaczyć. Wobec Vipery był surowy i chłodny — widział w niej echo kobiety, która złamała mu życie. Mimo to zapewnił jej edukację, dom, bezpieczeństwo, choć nigdy nie nazwał jej córką w sposób, w jaki ojciec powinien. W swoim testamencie zostawił jej posiadłość, z krótką notatką: Niech to miejsce przypomina Ci, że nawet w cieniu można stworzyć światło. Ja tego nie potrafiłem.
Jeśli świat nie potrafi zniszczyć błędu, niech przynajmniej nie pozwoli mu się rozmnożyć.
Jest cieniem rodu — jego najbardziej niebezpieczną i bezwzględną przedstawicielką. Od młodości przejawiała obsesję na punkcie „czystości krwi” oraz idei magicznej doskonałości. Była czarownicą o ogromnym talencie; wybitną alchemiczką i teoretyczką klątw, której nazwisko przez lata przewijało się w notatkach Departamentu Tajemnic. Zachwycająca w młodości, o złotych włosach i stalowych oczach, z czasem jej piękno nabrało ostrego, niemal niepokojącego wyrazu. Zawsze pachniała opium i kadzidłem z labradorytu. Gdy Lucien zakochał się w wampirzycy i począł z nią dziecko, Evelyn uznała to za największą hańbę, jaką mógł przynieść rodowi. Od początku widziała w Viperze plugawy błąd natury. Nigdy nie zaakceptowała jej istnienia. W wieku 16 lat Vipera była świadkiem, jak Evelyn wymawia wobec niej starożytną inkantację — klątwę niepłodności, którą Vipera próbuje zneutralizować, bo jej największym marzeniem jest posiadanie dziecka.

Był światłem, które nigdy nie powinno dotknąć mojego cienia.
A jednak robił to — uparcie, delikatnie, jakby nie wierzył w ciemność.
Poznali się w Ilvermorny, jeszcze jako uczniowie; on był wtedy młodszy, ale to im nie przeszkodziło stworzyć wyjątkowej więzi. Dla Vipery był jak słońce w miejscu, które znała tylko w półcieniach. Często się przekomarzali, ale nigdy nie przekroczyli granicy przyjaźni. Mimo że uczucie Vipery było bardziej intensywne, to z powodu różnicy wieku i strachu przed utratą przyjaciela, nigdy nie wyznała mu swoich prawdziwych uczuć. Jego koledzy często się podśmiechiwali, że jest w nim zakochana, jednak kiedy pojawiała się blisko, natychmiast milkli.
On od zawsze był inny – delikatnie mówiąc, jego półwila uroda sprawiała, że miał łatwość zjednywania sobie innych, ale też nigdy nie wiedział, kto naprawdę dostrzega w nim człowieka, a kto tylko urok. Vipera była jedną z niewielu, która nie ulegała jego czarowi i nigdy nie postrzegała go przez pryzmat jego genetyki. Może dlatego tak go do niej ciągnęło. Ją do niego przyciągał ciepły uśmiech, wyjątkowa osobowość i fakt, że przy nim odkryła jak to jest naprawdę czuć i być bezpieczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz